O (nie)wyjątkowości człowieka.

Siedząc w zaciszu mojej werandy, obserwując otaczającą mnie przyrodę, przyszły mi do głowy gotowe zdania, które poczułam, że powinnam Wam napisać. Ułożył mi się cały wpis. Nagle zupełnie. Będzie o (nie)wyjątkowości człowieka.

Bardzo lubię obserwować świat z całą jego „zawartością”. Lubię czuć te wszystkie rzeczy, które czuję w związku z tym. Różne bodźce, olśnienia, podekscytowania, spokój, pewność, miłość, radość, zaufanie... Lubię tego doświadczać. Daje mi to możliwość samodzielnego myślenia i czucia, dystansu, krytycznego spojrzenia na wiele spraw, na siebie. I pisania. Jestem za to wdzięczna.

W moim życiu, które jest niezwykłe samo w sobie, jak i życie każdego z Was, spotkałam się z ludźmi przeświadczonymi o swojej wyjątkowości i nieomylności. Mój wewnętrzny radar zaraz mnie o tym informuje. Zastanawia mnie wtedy, jaki jest powód tego przeświadczenia. Kim jest ten człowiek, że myśli, iż jest lepszy od innych pod prawie każdym względem, a który tak naprawdę nie ma innemu człowiekowi nic pięknego do zaoferowania. Co takiego wyjątkowego w nim jest, na czym polega jego „lepszość”. Czasami udaje mi się dotrzeć do tego powodu, czasami nie. Ludzie tacy mają w sobie na tyle dużo pychy i dumy, że nie zauważają nawet tego, że brną w ślepy zaułek własnego ego i że tacy właśnie są. I że niszczą przez to swoje życie, czasami życie innych. Że te wszystkie problemy, które mają, biorą się właśnie z tego przeświadczenia, z pychy, z wysokiego ego. Zgubili gdzieś po drodze kontakt ze sobą, zgubili gdzieś odczuwanie, zgubili innych ludzi. Zgubili siebie. Dopiero, kiedy uświadomią sobie swoje niedoskonałości i słabe strony, są w stanie je przezwyciężyć. Ale żeby to zrobić, muszą spojrzeć ponad swoją pychę i dumę, a najlepiej pozbyć się tych cech. Za większość ich problemów nie są odpowiedzialni inni ludzie, tylko oni sami. Jeśli zaakceptują i zrozumieją ten fakt, będą w stanie się rozwijać.

W tym moim życiu spotykam też ludzi, którzy po prostu są. Są, ale w tym swoim byciu są właśnie wyjątkowi. A najciekawsze jest to, że nie zdają sobie za bardzo z tego sprawy. I najsłodsze 😊 Najbardziej ujmujące. Ci ludzie nie mówią, że są skromni, oni po prostu są skromni. Nie mówią, jak wiele wiedzą, oni po prostu wiedzą. Nie pokazują, jacy są mądrzy, oni po prostu są mądrzy, ponieważ mają w sobie dużo wewnętrznej mądrości, ona z nich promieniuje i chętnie się nią dzielą, jeśli jest taka potrzeba. Nie chwalą się czymkolwiek, ponieważ nie przywiązują wagi do rzeczy zewnętrznych, materialnych, do poklasku i uznania. Nie potrzebują tego do szczęścia. Dla takich ludzi największą nagrodą jest uznanie wewnątrz siebie, uznanie i spokój Ducha, że czyni się dobrze dla siebie i dla innych, że zmierzają we właściwym kierunku, radość z tego. Bo czyniąc dobro dla innych, to samo czynimy dla siebie. Doświadczyłam tego w swoim życiu. Niby o tym wiemy, bo czytamy o tym wiele, ale czy rozumiemy tego istotę? Tacy ludzie wiedzą i rozumieją. Oni po prostu są, a często są to ludzie, na których nie zwrócilibyśmy uwagi. I tym byciem są wyjątkowi. Mają w sobie coś, mają jakąś taką ogładę, mają szczerość, którą czuć, mają w sobie takie ciepło, którym obdarzają innych ludzi, mają do zaoferowania drugiemu człowiekowi coś bardzo cennego – siebie, swój czas, swoje piękne wnętrze, swoje szczere dobro. A przy tym mają dużo pokory i dystansu do siebie i do świata. Wiedzą, czego chcą. I to jest właśnie wyjątkowość drugiego człowieka. Ja tak ją rozumiem. Ja tak ją czuję. I bardzo szanuję ludzi wyjątkowych, nie zdających sobie sprawy ze swojej wyjątkowości lub nie obnoszących się nią. Bo tacy ludzie czynią dobro w świecie i takich właśnie potrzebujemy. Tacy ludzie zmieniają ten świat. Pomyślcie o tym. Albo bardziej – poczujcie to. Bądźcie uważni i wyjątkowi.

Dziękuję, że mogłam Wam o tym napisać.